Apple zmienia szefa AI – nowa nadzieja czy stara rzeczywistość?

Kto ostatni zgasi światło w laboratoriach Apple AI? Najwyraźniej nie John Giannandrea. Firma wymienia szefa sztucznej inteligencji na człowieka z rodowodem Google i Microsoftu, i to mówi więcej o nastrojach w Cupertino niż jakikolwiek keynotowy slajd.

Apple ogłosiło, że John Giannandrea – twarz (i mózg) ich wysiłków w AI – odchodzi, zostając doradcą do wiosny. Stery przejmuje Amar Subramanya, inżynier z pierwszej linii: ostatnio w Microsofcie, wcześniej przez lata w Google, gdzie odpowiadał m.in. za inżynierię Gemini Assistant. To ruch defensywny i ofensywny naraz – firma potrzebuje kogoś, kto rozumie konkurencję od środka.

Jeśli to wciąż firma, która definiuje kategorię, to w AI na razie jest z tyłu. Apple Intelligence – wielka odpowiedź na erę ChatGPT – zaliczyła nierówny start, a krytycy i użytkownicy zgodnie kiwali głowami: „meh”. Ulepszona Siri? Przesunięta. Do tego kilka publicznych wpadek z funkcją podsumowań powiadomień, które generowały zmyślone „nagłówki”. W takim kontekście roszada na szczycie nie jest zaskoczeniem – to próba uporządkowania projektu, który nie dowiózł.

Ilustracja przedstawiająca futurystyczne biuro z nowym liderem AI w stylu 2.5D.
Grafika koncepcyjna (AI)

Nowa twarz, stare problemy

Giannandrea, sprowadzony z Google, był jedną z najmocniejszych kart Apple w czasie boomu generatywnej AI. Pełnił funkcję wysokiego szczebla i raportował bezpośrednio do Tima Cooka. Teraz odchodzi z „miękkim lądowaniem” – zostaje do wiosny jako doradca. Tę lukę wypełnia Amar Subramanya, który ma rzadki dziś profil: głęboka inżynieria i doświadczenie w dwóch obozach, które nadają ton wyścigowi – Google i Microsoft. [1]

Ilustracja przedstawiająca futurystyczne biuro z postacią lidera technologii i hologramami AI.
Grafika koncepcyjna (AI)

Dlaczego to ma znaczenie

Apple zwykle promuje ludzi z wewnątrz i kalibruje zmiany ostrożnie. Tym razem sięga po lidera z zewnątrz, i to w obszarze, w którym – nie ma co pudrować – zostało z tyłu. AI staje się interfejsem wszystkiego: od wyszukiwania, przez komunikację, po kreatywność. Jeśli iPhone nadal będzie odkładał inteligentniejsze funkcje, użytkownicy mogą zacząć traktować go jak piękny hardware bez adekwatnego software’u.

Co się nie udało w Apple Intelligence

Debiut miał być nowym otwarciem: prywatne, „apple’owe” podejście do generatywnej AI i wreszcie lepsza Siri. W praktyce pierwsze miesiące były wyboiste. Funkcja podsumowań powiadomień potrafiła produkować fałszywe treści, co podkopało zaufanie do asystenta, który ma filtrować nam świat. W międzyczasie poprawiona Siri – kluczowy element całego pakietu – została odsunięta na później. Na tle OpenAI i Google, które iterują szybko i publicznie, firma brzmiała jak ktoś, kto obiecał więcej, niż dowiózł.

Kim jest Amar Subramanya i po co Apple właśnie taki profil

CV Subramanyi to „zna teren wroga”. W Google prowadził inżynierię Gemini Assistant – dokładnie tego typu produktu, z którym Apple chciałoby kojarzyć nową Siri. Ostatnio pracował w Microsofcie, firmie, która w erze generatywnej AI buduje wizerunek szybkiej i skutecznej, z partnerstwem z OpenAI w centrum. Teraz Amar ma objąć kierownictwo nad AI w Cupertino. To nie tylko przeszczep kompetencji; to także import kultury produktowej nastawionej na regularne wydania i ambitne modele. [1]

Czy to wystarczy, by nadgonić

Pytanie, czy Apple jest w stanie przyspieszyć bez utraty swojego „smaku”: prywatności, kontroli, spójności. Generatywna AI wymaga szybszych iteracji i testów w realu, a więc większej tolerancji na wpadki. Firma próbowała zagrać ultraostrożnie i zapłaciła cenę: funkcje uznane za zbyt skromne, a mimo to potknięcia. Nowy lider może przesunąć akcent w stronę bardziej pragmatycznego podejścia: dopracowywać, ale nie opóźniać bez końca.

Jest też aspekt polityczny. Giannandrea był ciężarem gatunkowym w strukturze – partnerem dla Cooka. Subramanya obejmuje rolę szefa AI. To sygnał, że sztuczna inteligencja może zostać mocniej spleciona z organizacją software’u, a nie działać jako autonomiczna wyspa. Dla użytkownika liczy się jednak jedno: żeby iPhone, Mac i iPad zaczęły faktycznie rozumieć, co chcemy zrobić, a nie tylko udawać, że rozumieją.

Ironia losu jest taka, że Apple zatrudnia człowieka, który pomagał budować asystenta konkurencji, aby uratować własnego. To racjonalny krok.

Na koniec: to roszada, nie cud. Nowy lider nie zamieni Apple Intelligence w majstersztyk z dnia na dzień. Jednak decyzja sygnalizuje, że w Cupertino skończyło się czekanie, aż hype opadnie. Hype nie opada – ewoluuje. I albo Apple przyspieszy, albo kolejne „one more thing” zabrzmi jak powtórka.

Źródła

Dodaj komentarz